czwartek, 10 września 2015

Rozdział 7 cz. 1

*Fede*
Cały czas czekaliśmy, aż lekarz wyjdzie z sali i powie, że wszystko dobrze. Jednak minęło pół godziny i nic się nie działo. Po mojej głowie chodziły najgorsze myśli. Po chwili z sali wyszedł lekarz:
- Z waszą koleżanką już lepiej. To przez nerwy. Musicie pamiętać, że nie można jej teraz zbytnio denerwować.
- Dobrze. Czy możemy do niej wejść? - Spytał Maxi.
- Tak, ale pojedynczo.
Lekarz odszedł, a my spojrzeliśmy na siebie.
- To może ty wejdź pierwszy? - Zaproponowałem.
- Jesteś pewien? Może jednak ty?
- Nie Maxi. Idź i pogadaj z nią.
- No ok - powiedział w końcu i ruszył do drzwi. Po chwili już go nie było.
*Naty*
Drzwi do mojej sali otworzyły się. Byłam pewna, że zobaczę Feder'a. Jednak ku mojemu zdziwieniu, ujrzałam Maxi'ego.
- Hej. Jak się czujesz? - Spytał wyraźnie zakłopotany.
- Lepiej. I hej - uśmiechnęłam się do niego na zachętę.
- Przepraszam cię. To moja wina -  powiedział ze spuszczoną głową.
- Maxi, nie ma o czym gadać. Nic się nie stało. Jest ze mną wszystko dobrze, więc się nie obwiniaj. Ok?
- Ok.
Gestem pokazałam mu, żeby podszedł i się do mnie przytulił. Posłusznie wykonał polecenie. Gdy już mnie objął, wyszeptał:
- Tak strasznie się bałem. Cieszę się, że nic ci nie jest.
Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się pod nosem.
Maxi obejmował mnie jeszcze chwilę, po czym usiadł na krześle przy moim łóżku. Cały czas na mnie patrzył. Jakby jakaś niewidzialna siła kazała mu to robić.
- Wiesz co, może ja już pójdę. Zawołam Federico- odezwał się wreszcie.
- No skoro musisz. Ale przyjdziesz jak najszybciej będziesz mógł?
- Tak. Jutro do ciebie wpadnę. Bo muszę załatwić parę spraw. To pa - wychodząc uśmiechnął się do mnie.
Po chwili drzwi się zamknęły, a ja zostałam sama. Jednak wiedziałam, że zaraz wejdzie Fede.
I miałam rację.
- Cześć. Co tam u ciebie?
- Wszystko dobrze...
- Mam do ciebie takie małe pytanie. Mogę?- spytał, a ja kiwnęłam głową na "tak".- CZY TY MOŻESZ MNIE TAK WIĘCEJ NIE STRASZYĆ?!
- Feder. Oczywiście, że mogę. Nie wiem jak to się stało. Przepraszam.
- Nata. Przecież żartowałem. Uwielbiam bać się o to, czy przeżyjesz- uśmiechnął się.
- No wiesz co!
- Uwielbiam cię wkurzać.
- Jesteś niemożliwy...
- I za to mnie uwielbiasz- podszedł do łóżka i przytulił mnie.
 *Francesca*
- Tak. [...] Oczywiście. Dziękuję. Do zobaczenia.
 No wreszcie. Dekoracje zamówione. Teraz muszę pomyśleć, co przygotować do jedzenia. Może poproszę Ludmiłe, żeby  mi pomogła coś wybrać? Tak, to dobry pomysł. Ale najpierw musi odpowiedzieć na moje pytanie.
Podeszłam do naszego stolika i usiadłam. Ludmiła patrzyła na mnie uważnie. Wiedziała, że nie uniknie tego tematu.
- No to co? Odpowiadaj - uśmiechnęłam się, a ona była coraz bardziej zakłopotana.
- No dobra. Powiem ci. Podoba mi się Leon. Ale nie będziemy razem. To tylko takie zauroczenie. Ale nie mów o tym nikomu...
- Ok. Nie powiem. Mam do ciebie małą prośbę. Chodzi o tą imprezę. Nie mam pojęcia, co przygotować do jedzenia. Pomożesz mi coś wybrać?
- No pewnie! Zaczynajmy od razu.
*Marco*
Nareszcie dojechałem do szpitala. SMS od Fede doszedł piętnaście minut temu. I oczywiście jak na złość, były mega korki.
Wszedłem do szpitala i wjechałem windą na odpowiednie piętro. Zobaczyłem Maxi'ego. Siedział na krześle przed salą.
- Hej. Co się stało? Już wszystko dobrze z Naty?
- Tak. To przez stres. Fede jest teraz u niej.
Zaczęliśmy rozmawiać. Maxi wyjaśnił mi całe to zajście. Akurat, gdy kończył, z sali wyszedł mój kuzyn.
- Oooo Marco. Cześć. Alarm odwołany, już wszystko dobrze. Ale jak jesteś, to możesz przy okazji podwieźć mnie do domu.
- Wiedziałem, że to powiesz - uśmiechnąłem się. -  Maxi, chcesz się z nami zabrać?
- Jeśli to nie będzie kłopot, to pewnie.
- To ruszamy do samochodu - zarządził Fede.
*Francesca*
- Ejjj Ludmiła, a co myślisz o tym?
- A nie lepiej to?
-  Tak, masz rację. To będzie o wiele lepsze.

#############################################################
Spokojnie. Nie macie zwidów. Dodałam rozdział (a właściwie pierwszą część). Wreszcie się zebrałam i trochę napisałam. Dodaję to tylko dlatego, że naprawdę dawno nie dawałam znaku życia. Normalnie pisałabym dalej i dodała jeden, dłuższy rozdział. No, ale sytuacja jest jaka jest... Więc.. Żyję i nie zapomniałam o tym blogu!!! ^^
Wątpię, żeby ktokolwiek tu jeszcze wchodził, no ale trudno.
Dobra, za bardzo się rozpisałam. Kończę już.

Pamiętaj o zostawieniu komentarza. Chcę wiedzieć, ile osób jeszcze tu czasem zagląda. ^^

4 komentarze:

  1. Jestem wniebowzięta... Nareszcie kolejny rozdział <3
    Rozdział super. Fajnie, że Ludmiła pomaga Francesce w przygotowaniu tej imprezki.
    Wgl wszyscy bohaterowie tutaj są super. Zwłaszcza Ludmiła ;)
    A i fajnie się teraz nazywasz. Chociaż wydaje mi się, że Wika Navarro też było ekstra ^-^

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo! <3
    Ludmila i Fran to zdecydowanie moje ulubione postacie w tym opku ^^
    Dobrze, że Naty się nic nie stało :)
    Czekam z niecierpliwością na next!
    Buziaki♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa ^^
      Nastepna część jest w trakcie pisania, więc postaram się dodać go jak najszybciej.
      Tymbardziej, że ktoś to czyta ^^

      Usuń
  3. Czm nie piszesz? Bardzo fajny blog! Kontynuuj prosze :D

    OdpowiedzUsuń