czwartek, 10 września 2015

Rozdział 7 cz. 1

*Fede*
Cały czas czekaliśmy, aż lekarz wyjdzie z sali i powie, że wszystko dobrze. Jednak minęło pół godziny i nic się nie działo. Po mojej głowie chodziły najgorsze myśli. Po chwili z sali wyszedł lekarz:
- Z waszą koleżanką już lepiej. To przez nerwy. Musicie pamiętać, że nie można jej teraz zbytnio denerwować.
- Dobrze. Czy możemy do niej wejść? - Spytał Maxi.
- Tak, ale pojedynczo.
Lekarz odszedł, a my spojrzeliśmy na siebie.
- To może ty wejdź pierwszy? - Zaproponowałem.
- Jesteś pewien? Może jednak ty?
- Nie Maxi. Idź i pogadaj z nią.
- No ok - powiedział w końcu i ruszył do drzwi. Po chwili już go nie było.
*Naty*
Drzwi do mojej sali otworzyły się. Byłam pewna, że zobaczę Feder'a. Jednak ku mojemu zdziwieniu, ujrzałam Maxi'ego.
- Hej. Jak się czujesz? - Spytał wyraźnie zakłopotany.
- Lepiej. I hej - uśmiechnęłam się do niego na zachętę.
- Przepraszam cię. To moja wina -  powiedział ze spuszczoną głową.
- Maxi, nie ma o czym gadać. Nic się nie stało. Jest ze mną wszystko dobrze, więc się nie obwiniaj. Ok?
- Ok.
Gestem pokazałam mu, żeby podszedł i się do mnie przytulił. Posłusznie wykonał polecenie. Gdy już mnie objął, wyszeptał:
- Tak strasznie się bałem. Cieszę się, że nic ci nie jest.
Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się pod nosem.
Maxi obejmował mnie jeszcze chwilę, po czym usiadł na krześle przy moim łóżku. Cały czas na mnie patrzył. Jakby jakaś niewidzialna siła kazała mu to robić.
- Wiesz co, może ja już pójdę. Zawołam Federico- odezwał się wreszcie.
- No skoro musisz. Ale przyjdziesz jak najszybciej będziesz mógł?
- Tak. Jutro do ciebie wpadnę. Bo muszę załatwić parę spraw. To pa - wychodząc uśmiechnął się do mnie.
Po chwili drzwi się zamknęły, a ja zostałam sama. Jednak wiedziałam, że zaraz wejdzie Fede.
I miałam rację.
- Cześć. Co tam u ciebie?
- Wszystko dobrze...
- Mam do ciebie takie małe pytanie. Mogę?- spytał, a ja kiwnęłam głową na "tak".- CZY TY MOŻESZ MNIE TAK WIĘCEJ NIE STRASZYĆ?!
- Feder. Oczywiście, że mogę. Nie wiem jak to się stało. Przepraszam.
- Nata. Przecież żartowałem. Uwielbiam bać się o to, czy przeżyjesz- uśmiechnął się.
- No wiesz co!
- Uwielbiam cię wkurzać.
- Jesteś niemożliwy...
- I za to mnie uwielbiasz- podszedł do łóżka i przytulił mnie.
 *Francesca*
- Tak. [...] Oczywiście. Dziękuję. Do zobaczenia.
 No wreszcie. Dekoracje zamówione. Teraz muszę pomyśleć, co przygotować do jedzenia. Może poproszę Ludmiłe, żeby  mi pomogła coś wybrać? Tak, to dobry pomysł. Ale najpierw musi odpowiedzieć na moje pytanie.
Podeszłam do naszego stolika i usiadłam. Ludmiła patrzyła na mnie uważnie. Wiedziała, że nie uniknie tego tematu.
- No to co? Odpowiadaj - uśmiechnęłam się, a ona była coraz bardziej zakłopotana.
- No dobra. Powiem ci. Podoba mi się Leon. Ale nie będziemy razem. To tylko takie zauroczenie. Ale nie mów o tym nikomu...
- Ok. Nie powiem. Mam do ciebie małą prośbę. Chodzi o tą imprezę. Nie mam pojęcia, co przygotować do jedzenia. Pomożesz mi coś wybrać?
- No pewnie! Zaczynajmy od razu.
*Marco*
Nareszcie dojechałem do szpitala. SMS od Fede doszedł piętnaście minut temu. I oczywiście jak na złość, były mega korki.
Wszedłem do szpitala i wjechałem windą na odpowiednie piętro. Zobaczyłem Maxi'ego. Siedział na krześle przed salą.
- Hej. Co się stało? Już wszystko dobrze z Naty?
- Tak. To przez stres. Fede jest teraz u niej.
Zaczęliśmy rozmawiać. Maxi wyjaśnił mi całe to zajście. Akurat, gdy kończył, z sali wyszedł mój kuzyn.
- Oooo Marco. Cześć. Alarm odwołany, już wszystko dobrze. Ale jak jesteś, to możesz przy okazji podwieźć mnie do domu.
- Wiedziałem, że to powiesz - uśmiechnąłem się. -  Maxi, chcesz się z nami zabrać?
- Jeśli to nie będzie kłopot, to pewnie.
- To ruszamy do samochodu - zarządził Fede.
*Francesca*
- Ejjj Ludmiła, a co myślisz o tym?
- A nie lepiej to?
-  Tak, masz rację. To będzie o wiele lepsze.

#############################################################
Spokojnie. Nie macie zwidów. Dodałam rozdział (a właściwie pierwszą część). Wreszcie się zebrałam i trochę napisałam. Dodaję to tylko dlatego, że naprawdę dawno nie dawałam znaku życia. Normalnie pisałabym dalej i dodała jeden, dłuższy rozdział. No, ale sytuacja jest jaka jest... Więc.. Żyję i nie zapomniałam o tym blogu!!! ^^
Wątpię, żeby ktokolwiek tu jeszcze wchodził, no ale trudno.
Dobra, za bardzo się rozpisałam. Kończę już.

Pamiętaj o zostawieniu komentarza. Chcę wiedzieć, ile osób jeszcze tu czasem zagląda. ^^

niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 6

*Ludmiła*
W Studio od razu złapała mnie Viola i kazała przynieść wodę. Oczywiście parę razy zmieniała zdanie co do: smaku, temperatury, bąbelków itp. Po prostu masakra... No, ale nic. Niezrażona tymi głupotami poszłam na zajęcia. Najpierw lekcja z Angie. Nie tak źle. "Ogólnie lubię te zajęcia, ale mało się zgłaszam. Z racji tego, że Angie jest ciotką Violetty, to ciągle ją bierze do pokazywania różnych stylów śpiewania, jak oddychać podczas śpiewu, jaką mimikę przybrać itd. A zapomniałabym. No i oczywiście zawsze w losowaniu, niby to przypadkiem, Viola jest w parze  z Leon'em. Współczuję mu. On jej w ogóle nie lubi. Widzę jak na nią patrzy. No chyba, że Viola go w końcu omami. Szkoda chłopaka...." Moje rozmyślenia przerwał dzwonek na lekcje. Weszłam do sali i zajęłam miejsce w samym kącie  pomieszczenia.
- Dzień dobry- usłyszałam głos nauczycielki. Jak zwykle wesoły i melodyjny.
- Dzień dobry Angie- odpowiedzieliśmy chórem.
*po skończeniu zajęć*
Szłam spokojnym krokiem do domu. Zawsze przechodziłam przez park. Uwielbiałam to miejsce. Było tak cicho i spokojnie. Co jakiś czas przebiegały  tylko jakieś dzieci. Szłam głęboko zamyślona, gdy poczułam, że na kogoś wpadłam.
- Hej Ludmi!!! Sorry, że tak na ciebie weszłam. Zamyśliłam się- powiedziała dziewczyna.
- Nic nie szkodzi. To też moja wina...-odpowiedziałam.
- Mam pytanie...-Fran chwilę zastanawiała się czy mi to powiedzieć. Myślałam już, że tego nie zrobi, gdy usłyszałam- Robimy imprezę. Nasi znajomi wychodzą ze szpitala. Mieli wypadek, a są tu pierwszy raz. Chcemy im zrobić taką imprezkę powitalną. Chcesz pomóc???
Spojrzałam na nią zdziwiona. Chyba nawet bardzo, bo powiedziała:
- Co taka zaskoczona jesteś??? Przecież cię lubimy. Wszyscy byli zadowoleni, gdy im mówiłam, że cię zapraszam.
- Naprawdę???!- przypadkowo trochę krzyknęłam.
' Nie mogę w to uwierzyć. Oni mnie LUBIĄ!!! I to tak naprawdę. Nie jak Viola. Zaprosili mnie na imprezę. Ona nigdy tego nie zrobiła.'
- Bardzo chętnie przyjdę. Dziękuje za zaproszenie- powiedziałam trochę nieśmiało.
- Spoko. Masz teraz czas???- pokiwałam głową na "tak"- No to super. Zapraszam cię na shake'a.
- Dobry pomysł. Dzięki.
Po drodze dużo rozmawiałyśmy. Fran ani razu nie wspomniała o Violi. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam. Jednak gdy już siedziałyśmy w "Resto" Fran spytała:
- Powiedz tak szczerze. Ktoś ci się podoba???- posłała w moją stronę serdeczny uśmiech.
- Yyy... Tak... Znaczy... Nie... Yyy... No może trochę- poczułam lekkie zakłopotanie. Jednak czułam, że mogę jej to powiedzieć, a ona nikomu nie wygada.- No więc... Podoba mi się...
Moją wypowiedź urwała Violetta:
- Ludmiła!!! Co ty robisz z tym... tym kimś???!!!- zaczęła krzyczeć.- Czy przeszłaś na ich stronę???!!! Jak mogłaś???!!! Tyle dla ciebie zrobiłam, a ty jak się odwdzieczasz???!!!
- Przestań na nią krzyczeć Violetta!!!- w mojej obronie stanęła Fran- Co ona ci zrobiła, że tak ją męczysz??? Ona nie jest twoją służącą!!!
- Ty śmiesz mówić do mnie takim tonem???!!! Phi. Violetta odchodzi- mówiąc to pstryknęła palcami i szybkim krokiem wyszła z kawiarenki.
- Przepraszam za nią i dziękuję- powiedziałam.
- Nie ma sprawy. Zapomnijmy o tym, dobrze???
- Jak mam o tym zapomnieć??? Ktoś wreszcie obronił mnie przed Violą... Wcześniej nikt się mną nie przejmował- posmutniałam.
- Nie mów tak. Po prostu nikt nie wiedział, że ona jest aż tak agresywna. No i nie wiedzieliśmy, czy chcesz tej pomocy.
- Dziękuje.
Przytuliłam ją. Odwzajemniła mój gest. Byłam tak szczęśliwa, że mam kogoś takiego jak ona.
*Naty*
Czytałam czasopismo, ktoro przyniósł mi Fede, gdy usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Po chwili otworzyły się one, a do środka wszedł Maxi.
- Hej Naty. Nie przeszkadzam???
- No pewnie, że nie- usmiechnęłam się do niego.
- Przyniosłem ci jakąś książkę i trochę owoców.
- Dzięki. Nie musiałeś.
- Musiałem. I nie kłóć się ze mną o to znowu. Ostatnio wygrałem, teraz będzie tak samo- zaśmialiśmy się na wspomnienie naszej ostatniej kłótni.- Jak się czujesz???
- Dobrze. Niedługo stąd wychodzę.
- To super!!!
- No przecież wiem!!!
- Nie, nie wiesz!!!
- A właśnie, że wiem!!!
- Nie zaczynaj znowu,- uśmiechnął się- bo zacznę gilgotać.
- Nie!!! Tylko nie to!!!
- Więc się uspokój!!!
- No dobra, dobra.
- Fede już był???
- Tak jakiś czas temu poszedł.
- Aha...
Maxi usiadł na krześle, któro stało przy moim łóżku. Jego szczęście minęło w sekundę. Miał smutny wyraz twarzy. Spojrzałam w jego oczy. Były pełne łez. Jednak chłopak powstrzymywał się od płaczu.
- Maxi... Czy coś się stało???
- Czy coś się stało- powtórzył bez emocji chłopak.- Tak. Stało się. Moja przyjaciółka ma poważne problemy od dłuższego czasu, a ja tego nie zauważyłem. Jestem głupi!!!- gwałtownie wstał. Krzesło, na którym przed chwilą siedział, odsunęło się do tyłu.- Jestem taki beznadziejny!!!- Już się nie powstrzymywał. Łzy leciały mu po policzkach. A on krzyczał. Jednak nie ze złości. W jego głosie słychać było raczej bezradność i pretensje.
- Maxi uspokój się. Proszę!!!- podniosłam głos. Głowa zaczęła mnie boleć. Im bardziej się stresowałam, tym gorzej było.- Proszę...- zdążyłam jeszcze powiedzieć, po czym zemdlałam.
Przez ułamki sekund słyszałam głos. Jednak nie mogłam go rozpoznać. Mimo to byłam pewna, że nie należy on do Maxi'ego.
*Fede*
Gdy wychodziłem ze szpitala, przypomniało mi się, że zostawiłem u Naty telefon. Postanowiłem tam wrócić i go zabrać. Gdy podchodziłem do drzwi jej sali, usłyszałem krzyk. To był jej krzyk. Szybko wszedłem do środka. Maxi stał przerażony na środku pokoju. Natomiast ja zacząłem  krzyczeć:
- Lekarz!!! Szybko!!! Niech ktoś tu przyjdzie!!!
Bałem się. Tak bardzo bałem się, że coś jej się stanie. Po chwili do sali wbiegł lekarz. Podszedł do Naty i spytał:
- Co się stało???
- Bardzo bolała ją głowa- odpowiedział Maxi.- To moja wina...
Lekarz kazał nam wyjść z sali. Wytłumaczył, że musi zrobić badania i spróbować obudzić Natalię. Posłusznie wyszliśmy z pokoju. Gdy znaleźliśmy się na korytarzu, przez chwilę żaden z nas się nie odzywał. Byliśmy przerażeni.
- Jak to się stało???- spytałem zaniepokojony.
Maxi spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, po czym usiadł na krześle. Przez chwilę się nie odzywał.
- No więc... Rozmawialiśmy i... Powiedziałem jej o czymś. Zacząłem się obwiniać... A ona bardzo się tym przejęła. Mówiła, żebym się uspokoił. Prosiła mnie, a potem straciła przytomność- głos mu się łamał. Wyglądał na bardzo załamanego.
- Dobra. Spokojnie... Naty na pewno zaraz się obudzi i będziemy mogli do niej wejść- uspokajałem jego jak i samego siebie.
Oboje siedzieliśmy w ciszy przez, sam nie wiem, dziesięć-piętnaście minut. Żaden z nas się nie odzywał. Czekaliśmy... Minuty mijały... Wyjąłem telefon i napisałem SMS-a do Marco:
"Hej. Przyjedź do szpitala. Proszę!!! Naty zemdlała!!! Przyjedź. Czekamy"
*Fran*
Wpatrywałam się w Ludmi. Zastanawiałam się, czy spytać jeszcze raz. W końcu odezwałam się:
- No i nie odpowiedziałaś mi na pytanie. To spytam jeszcze raz Kto ci się podoba???
- Yyym... No więc...
- Spokojnie. Nikomu nie powiem. To będzie taka nasza mała tajemnica. Ok???
- Ok. No więc podoba mi się...
I znów nie zdarzyła dokończyć, bo zadzwonił mój telefon. Gestem pokazałam Ludmile, by poczekała i odebrałam.
##############################
No nareszcie skończyłam... Uffff. Wiem. Po prostu masakra ^-^
No, ale nic... No to piszcie jak wam się podoba.
P.S. Dziękuję osobom, które mimo długiej przerwy zostały. To wspaniałe uczucie wiedzieć, że mimo wszystko ktoś czeka aż napiszesz jakąś notkę, rozdział. Dziękuję. Jesteście najlepsze!!! *-*

niedziela, 19 kwietnia 2015

Wiadomość!!!

Cześć. Wiem, długo mnie tu nie było... Przepraszam was za to. Rozdział 6 jest w trakcie pisania, więc powinien pojawić się niedługo.
Mam dwie sprawy:
1. Uczestniczki konkursu mają jeszcze tydzień na podesłanie mi swoich propozycji.
2. Moja koleżanka założyła bloga. Jest to jej pierwszy. Proszę was o wsparcie dla niej. Komentujcie, będzie jej bardzo miło. Pojawił się już pierwszy rozdział. Serdecznie zapraszam.  [blog]

wtorek, 30 grudnia 2014

Prośba WAŻNE!!!

Proszę NatalięPonte i Wer3ię Styles o jak najszybsze przysłanie mi decyzji co do nagród konkursu. Dzięki :-)

wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział 5 cz.2

*Camila*
No kiedy ten Maxi przyjdzie??? Czekam na niego już dwadzieścia minut. Echhh... Jak za pięć minut go nie będzie, to wracam do domu. No jeju. Nareszcie przyszedł.
- Hej Cami. Sorry, że musiałaś tyle czekać. Poszedłem na chwilę do Resto.
- A po co??? - spytałam, bo jestem strasznie ciekawska
- Fran chciała, żebym jej pomógł z jedną rzeczą. Pamiętasz, że Luca wyjechał na dwa tygodnie???
- No tak wiem.
- No właśnie. A dzisiaj przyjechała dostawa towaru. I Fran poprosiła mnie o pomoc z poprzenoszeniem pudeł. - wytłumaczył
- Acha, dobra. Więc mam dla ciebie ważną wiadomość.
- No słucham.
- Więc muszę wypisać się ze Studia.
- Co???!!! Czemu???!!! Ale ty... ty nie możesz!!!- zaczął krzyczeć. Pomyślałam, że mu na mnie zależy, skoro tak zareagował.
- Posłuchaj Maxi. Muszę to zrobić. Mamy kryzys w domu i nie chcę obciążać rodziców opłatą za Studio. I tak już mamy kłopoty. Rozumiesz???
- Och. Przepraszam Cami. Nie wiedziałem - powiedział zatroskanym i pełnym niepokoju głosem Maxi.- Czemu wcześniej nic nie mówiłaś???
- Bałam się. Nie wiedziałam jak to zrobić. Przepraszam.
Po tych słowach, zaczęłam płakać. Maxi wstał z krzesła, podszedł do mnie i przytulił. Tak bardzo mi tego brakowało. Pomocy przyjaciela, czułości i wspólnego spędzania czasu. Ostatnio Maxi ciągle przesiaduje w szpitalu u tej pożal się Boże Naty. Yyyyhhh. Ona mi go zabiera. To samo jest z Fran. Ciągle chodzi do tej flądry i jej braciszka, zamiast siedzieć ze mną i plotkować.
*Maxi*
Szkoda mi Camili. Jest taka miła, nigdy nie mówiła o nikim źle, a spotkało ją coś takiego. Biedulka.
- Cami, ja już muszę iść. Trzymaj się.
- Ok. Pa- odpowiedziała trochę smutna. Nie dziwiłem się. Ona potrzebuje wsparcia, a ja sobie idę.
Postanowiłem pójść już do domu. Gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem brak auta przed garażem. Czyli mama już pojechała. No trudno. Może pójdę później do Naty.
*Federico*
Zdziwiła mnie prośba Nat. Ale mimo to przyrzekłem jej, jak i również sobie, że nigdy jej nie opuszczę.
- Feder- zaczęła cicho Naty.- Dziękuje.
- Proszę bardzo- posłałem uśmiech w jej stronę.
Ona tylko popatrzyła na mnie. Zatopiłem się w jej czekoladowych oczach. Nat także wpatrywała się we mnie, jakby chciała odkryć co myślę.
- Masz piękne oczy- powiedziałem.
Dziewczyna zarumieniła się.
- Emmm... Dziękuje. Może powinieneś już wracać do domu. Nie chcę żebyś ciągle tu siedział i nudził się razem ze mną.
No tak. Pewnie ją wystraszyłem. Ale ja jestem głupi. No trudno.
- No ok. To ja już pójdę.
- Tylko wiesz. Nie myśl, że cię wyganiam. Bardzo lubię jak mnie odwiedzasz. Chodzi mi o to, że... Echh. Nie wiem jak to powiedzieć.
- Spokojnie. Rozumiem- schyliłem się i pocałowałem ją w policzek.- To pa.
- Pa- odpowiedziała.
Zanim wyszedłem, zobaczyłem że się rumieni. Tak słodko wyglądała. Achhhh.
#############################
Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam. Wiecie. Nauka, szkoła itp. Przepraszam jeszcze raz. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

wtorek, 18 listopada 2014

Blogi Natalii Ponte i Wer3i Styles.

Blog Natalii Ponte:
Nuestro Camino


Blog Wer3i Styles:
Miłość to nie bajka
  

Zapraszam na te blogi. Są świetne. Kto ich jeszcze nie czytał niech żałuje i od razu je włącza.
 Jeśli jakiegoś nie napisałam, to zgłoście w komentarzu.

One Shot Wer3i Styles!!!

One Short Naxi
Te wakacje odmieniły jej życie
Ona- 17 latka, największa zołza w studiu. Wybrała złą drogę. Dla niej miłość nie istnieje. Nie ma żadnej rodziny ale nikt o tym nie wie. Jest obrzydliwie bogata.
On- 17 latek, przyjaciel wszystkich w studiu. Kocha muzykę, taniec i rap. Jest chłopakiem Ludmiły która szalenie go kocha. Natomiast on nie wie czy ją kocha.
***
Ostatni dzień roku szkolnego a zarazem ostatni dzień przed wyjazdem na obóz muzyczny do Madrytu. Wszyscy bardzo się na ten wyjazd cieszyli.
-Nie no. Cieszycie się jak dzieci! Żal.pl!-mówiła Naty- supernowa.
-Sama jesteś dziecko!-warknęła Ludmiła przytulając się do Maxiego- swojego chłopaka.
-Nie mam czasu na takich idiotów! Naty odchodzi!-dziewczyna pstryknęła palcami przed twarzą i odeszła.
***
To dziś. Dzień wyjazdu. Gdy wszyscy usadowili się w pojeździe samolot ruszył. Maxi siedział z Ludmiłą która spała na jego ramieniu. Natalia natomiast siedziała sama. W połowie drogi Leon który miał gitarę krzyknął:
-Może zaśpiewamy En gira?
Wszyscy oprócz Naty się zgodzili. Zaczęli wszyscy razem śpiewać.
Gira el mundo, gira
?Quién lo puede parar?
Un avión cada día y viajar y viajar
Giran las estrellas ya lo puedo sentir
Rayos y centellas todos quieren venir
Oh, oh, oh
Es la adrenalina del show (oh, oh)

Gira el mundo, gira
Esta es otra ciudad
Ya ves que los suenos se hacen realidad
Todo es diferente, te quiero conocer
Vivir el presente, querer es poder
Oh, oh, oh
Es la adrenalina del show (oh, oh)

Gira mi canción
En tu dirección
Somos el reflejo en el espejo de tu corazón
Gira mi canción
En tu dirección
Somos el reflejo en el espejo de tu amor

Gira mi canción
Gira mi canción

Gira el mundo, gira
Esta es otra ciudad
Ya ves que los suenos se hacen realidad
Todo es diferente, te quiero conocer
Vivir el presente, querer es poder
Oh, oh, oh
Es la adrenalina del show (oh, oh)

Gira mi canción
(Gira mi canción)
En tu dirección
(En tu dirección)
Somos el reflejo en el espejo de tu corazón
Gira mi canción
(Gira mi canción)
En tu dirección
(En tu dirección)
Somos el reflejo en el espejo de tu amor

Gira mi canción
Gira mi canción
Gira mi canción
de tu corazón
Gira mi canción
Gira mi canción
de tu corazón

Gira mi canción
En tu dirección
Somos el reflejo en el espejo de tu corazón

Gira mi canción
En tu dirección
Somos el reflejo en el espejo de tu amor
Oh, oh
Oh, oh, ooh
-Phi! Daj mi tą gitarę!-Naty wyrwała Leonowi instrument i sama zaczęła śpiewać swoją nową piosenkę.
Aunque no quieran, caen poco a poco
Con mis encantos yo los puedo dominar
De mí no se pueden escapar

Cuando me miran, van quedando bobos
Se paralizan pues soy espectacular
De mí no se pueden escapar

Esta tarea no es rutina
Nosotras somos genuinas
Ahora quién, quién ganará

Irresistibles, siempre tan fabulosas
Increíbles, bonitas, muy hermosas
Divertidas y peligrosamente bellas
Bellas, somos bellas

Irresistibles, siempre tan fabulosas
Increíbles, bonitas, muy hermosas
Divertidas y peligrosamente bellas
Bellas, somos bellas

Los hipnotizo con mi pelo largo
Con mi perfume los hechizo sin hablar
De mí no pueden escapar

Esta tarea no es rutina
Nosotras somos geniunas
Ahora quién, quién ganara

Irresistibles, siempre tan fabulosas
Increíbles, bonitas, muy hermosas
Divertidas y peligrosamente bellas
Bellas, somos bellas

Irresistibles, siempre tan fabulosas
Increíbles, bonitas, muy hermosas
Divertidas y peligrosamente bellas
Bellas, somos bellas

Yo soy la única, enloquces con mi música
Divas en acción, somos pura diversón
Ouoh Oh Oh
Y somos pura diversión

Irresistibles, siempre tan fabulosas
Increíbles, bonitas, muy hermosas
Divertidas y peligrosamente bellas
Bellas, somos bellas

Irresistibles, siempre tan fabulosas
Increíbles, bonitas, muy hermosas
Divertidas y peligrosamente bellas
Bellas, somos bellas
-Cudna piosenka Naty-stwierdziła Angie która siedziała z przodu samolotu.
-Wiem przecież.
Podróż minęła dość szybko. Chłopacy mieli swój pokój a dziewczyny swój. Było też kilka sal muzycznych i tanecznych oraz studio nagraniowe. Po prostu raj. A tuż obok jezioro w którym można było się kąpać. Zaraz gdy przyjechali i się wypakowali wybrali się na plażę. Naty oczywiście szpanowała nowym bikini. Za nic nie chciała wejść do wody. Leżała na kocu i się opalała podczas gdy wszyscy inni szaleli w jeziorze. Włożyła okulary i zamknęła oczy. Po chwili poczuła że ktoś ją podnosi. Otworzyła oczy i zobaczyła Leona który był jej kuzynem. Niósł ją w kierunku jeziora.
-Zostaw mnie debilu! No puszczaj!
Byli już po pas w jeziorze.
-Dobra. Jak chcesz.
Leon puścił ją a ona wpadła cała do wody. Wszyscy zaczęli się śmiać.
-Ty... idioto!
Zaczęła chlapać Leona wodą.
-Zniszczyłeś mi fryzurę!
Naty wyszła z wody i pobiegła na koc.
-Dureń!-rzuciła jeszcze. W chwili gdy wpadła do wody poczuła coś dziwnego. Coś jakby poczucie dobrej zabawy. Otuliła się ręcznikiem i uśmiechnęła pod nosem.
-Co? Fajna kąpiel?-zaśmiał się Maxi który nie wiadomo skąd się wziął.
-Bardzo śmieszne.-dziewczyna rzuciła w niego garścią piasku i zaczęła uciekać chichocząc. Chłopak zaczął ją gonić. Nawet nie zauważyli kiedy oddalili się od grupy. Naty oparła się o drzewo zmęczona. Maxi zrobił to samo.
-Maxi... my się chyba zgubiliśmy.
-Nie! Na pewno nie. Chodź.
-Ale...
-Nie ma ale. Idziemy.
Poszli przed siebie. W zupełnie innym kierunku niż znajdowało się jezioro. Po godzinie drogi Naty stwierdziła z płaczem:
-Zgubiliśmy się! Już nigdy ich nie znajdziemy!-usiadła na pniu. 
-Na pewno znajdziemy!
-Nie! Utknęliśmy tu na zawsze!
-Nawet tak nie mów!
Przytulił płaczącą dziewczynę.
-Maxi! Co ty tu robisz? W dodatku z nią?!-usłyszał głos blondynki.
-To nie tak jak myślisz.  Po prostu się zgubiliśmy. Natalia płakała że już do was nie wrócimy. Super że jesteś.
-Martwiłam się o ciebie-Ferro go pocałowała i dodała- Chodźcie. Zaprowadzę was do obozu.
-Dzięki Ludmiła-powiedziała  cicho Naty. 
-Ciebie bym tu chętnie zostawiła-szepnęła Ludmiła ale na szczęście nikt tego nie usłyszał. W drodze do obozu Maxi cały czas śmiał się z Ludmiłą a Naty szła cicho z tyłu nie odzywając się. "Nie chcę dalej być taka jaka jestem. Ta zabawa z Maxim... to była super zabawa" pomyślała. Po 10 minutach byli już w swoich pokojach. Violetta, Camila i Francesca poszły popływać a w pokoju zostały tylko Ludmiła i Naty.
-Ludmiła... dziękuję ci że wyprowadziłaś nas z tego lasu. Serio.
-Ale... ty mówisz poważnie?
-Tak. Ja już nie chcę taka być. Te wydarzenia z dzisiaj czegoś mnie nauczyły.
-Tak się cieszę że zrozumiałaś!
-To co? Możemy się znowu przyjaźnić? Jak kiedyś?
-Jasne! A właściwie to czemu się tak zmieniłaś?
-No więc... kiedy moi rodzice zginęli uznałam że nie opłaca mi się być dobrą. Nie miałam dla kogo.
-Czekaj, czekaj... to twoi rodzice nie żyją?
-Nie. Trzy lata temu zginęli w wypadku samolotowym.
-Przykro mi.
-Tęskniłam za tobą.
Przytuliły się.
-No a jak ci się układa z Maxim?
-Świetnie. Jest słodki, romantyczny, uroczy...
-Po prostu chłopak marzenie!
-Bo będę zazdrosna!
Zachichotały. Wzięły stroje kąpielowe i poszły popływać. Wszyscy chłopacy i reszta dziewczyn chlapała się w wodzie.
-Pójdziesz ze mną na głęboką wodę?-spytała Hiszpanka.
-Wiesz że nie umiem pływać. Ale Maxi i Leon umieją. Jak chcesz mogę ich poprosić żeby z tobą poszli.
-Dzięki! Jesteś super.
Blondynka zniknęła na chwilę po czym wróciła z Leonem i Maxim.
-Moja ty! Nareszcie się opamiętałaś!
Leon mocno ją przytulił.
-Ugh! Dobra bo mnie udusisz!
-Sorry ale po prostu się cieszę że moja jedyna kuzynka wraca do siebie!
-Eh. Ja też cię kocham.
Cała czwórka zaczęła się śmiać.
-To idziemy pływać?
-Dobra. Tylko nie oddalajcie się za bardzo.-Ludmiła pocałowała Maxiego i poszła się opalać. Naty ze śmiechem pobiegła do wody a chłopacy za nią. Po chwili woda sięgała im już do ramion.
 
-Wiecie... Ja muszę już wracać. Violetta na mnie czeka.
-Osz ty!
Naty skoczyła na Leona i razem wpadli do wody. Natomiast Maxi umierał ze śmiechu.
-Serio muszę iść Natuś.
-No dobra. Leć.
Leon odpłynął a Naty spojrzała na Maxiego który wprost nie mógł ustać ze śmiechu.
-Z czego rżysz?
-Z ciebie.
-Spadaj!
Dziewczyna popchnęła go do wody.
-Sama się zbadaj!
Zaczęli chlapać się wodą powoli przechodząc na coraz głębsze miejsca. Nagle Naty straciła grunt pod nogami i zanurzyła się.
-Maxi! Pomóż mi!
-No już. Trzymam cię.
Maxi objął ją w talii. Byli niebezpiecznie blisko siebie. "Jakie on ma słodkie, czekoladowe oczka. A ten jego uśmieszek" pomyślała Naty.
-W porządku?-chłopak ją puścił.
-Tak. Dzięki Ponte.
-Ej! 4 lata temu umówiliśmy się że nie będziesz mnie tak nazywać!
-Czasy się zmieniają... panie Ponte.
-Nie no! Teraz to przegięłaś!
Wziął ją na ręce i poszedł na głębszą wodę.
-Mam puścić?
-Nie!-Naty zarzuciła Maxiemu ręce na szyję żeby nie wpaść do jeziora.
-To nie mów do mnie Ponte.
-Zastanowię się.
Maxi odstawił Naty i wrócili na plażę. Wszyscy poszli już do pokoi.
-To co? Jutro powtórka?
-Dobra. Pa Maxi!
-Cześć.
Poszli do swoich pokoi.
-I jak było?-spytała blondynka.
-Ech. Strasznie. Twój chłopak chciał mnie utopić.
-Ha ha. To do niego podobne.
-O! Naty! Znowu się przyjaźnicie? Ja też chcę!-zawołała Fran.
-No i to rozumiem-zachichotała Naty i przytuliła Włoszkę.
-My też chcemy!-krzyknęły naraz Viola i Cami. Przytuliły się wszystkie razem. 
-Tęskniłam za wami.
-Nasz Natuśka! A coś ty mi z chłopakiem zrobiła?-zaśmiała się Viola.
-A co mu jest?
-Biega i drze się jak wariat.
-Ha ha. Moje kochane.
Znowu się przytuliły.
Następnego dnia.
Popołudniu znowu wszyscy poszli na plażę. Po wczorajszych wydarzeniach Maxi nie był pewien swoich uczuć do Ludmiły. Nigdy nie był ich pewien. Chciał pobyć trochę sam na sam z Naty.
-Hej Nat! Idziemy pływać?
-Jasne!
-Idziesz z nami kotku?
-Wiesz że nie umiem pływać.
-No dobra. My lecimy.
-Pa pa!
Gdy byli już po ramiona w wodzie lądu nie było widać.
-Maxi... pamiętasz co ci powiedziałam zanim zrobiłam się... no wiesz.
-Tak. Cytuję: "Jesteś moim najlepszym przyjacielem jakiego miałam. A nawet więcej niż przyjacielem".
-Dokładnie tak powiedziałam.
-Tęskniłem za tamtą Natalią.
-A ja ogólnie za tobą.
Przytuliła go. Poczuła to co kiedyś. Znowu się w nim zakochała. Wiedziała że kiedyś on też ją kochał ale teraz miał Ludmiłę.
-Naty ja... przez te parę lat nie przestałem cię kochać.
-To czemu jesteś z Ludmiłą?
-Sam nie wiem. Ona się we mnie zakochała i wmówiła mi że ja ją też kocham. 
-Ale my nie możemy być razem. Lu jest moją BFF. Dopiero odzyskaną BFF.
-Oficjalnie nie. Ale ogólnie możemy.
Musnął delikatnie jej wargi swoimi po czym zgłębił pocałunek.
-To nie wypali Maxi-Naty odsunęła się od niego.
-Dlaczego?
-Nie mogę zdradzić najlepszej przyjaciółki.
-To powiedz jej że jej nie kocham.
-Ale... musisz jej to powiedzieć.
-Ale jak?
-Powiedz jej że nie jesteś z nią szczęśliwy i że nigdy nie byłeś pewien swoich uczuć i że nie możesz zapomnieć o mnie. Ona wie że cię kochałam. Zrozumie.
-No dobra. Mogę spróbować.
-A potem będziemy razem i nic nie stanie nam na przeszkodzie. 
-Super. To idę.
-Idź.
Maxi powoli popłynął na plażę a Naty za nim.
-Lu... musimy pogadać- zagadał niepewnie chłopak.
-O czym kotku?
-Więc... może pamiętasz że kiedyś byłem zakochany w Naty a ona we mnie?
-No i co z tego?
-O takiej miłości nie sposób zapomnieć. A ja nigdy nie byłem na 100 % pewien uczuć do ciebie. Przepraszam Lu ale musimy zerwać. 
-Ty sobie żartujesz? Prawda?
-Lu..  o takiej miłości nie da się zapomnieć.
-Nie! Nie zrobisz mi tego!
-Przepraszam.
-Nie!
Blondynka pobiegła ze łzami w oczach do domku a następnie zamknęła się w łazience. Naty obserwowała całe zajście i widząc że Ludmiła odbiegła spojrzała na Maxiego znacząco i podążyła za Ferro.
-Ludmi! Otwórz!-pukała do drzwi łazienki.
-Odwal się!
-Lu! Proszę cię...
-Odebrałaś mi chłopaka!
-Dobrze wiesz że byłam w nim zakochana!
-I co z tego?! Dlatego niszczysz mi życie?!
-Ale Lu... sama rozumiesz...
-Nie rozumiem! Nienawidzę cię!
Z łazienki rozległ się dźwięk metalu obijającego się o płytki.
-Otwórz te drzwi bo je wyważę!
-Nie!
-Dobra! 1, 2, 3!
Hiszpanka kopnęła drzwi które się szeroko otworzyły. Ludmiła siedziała zapłakana na podłodze a w ręce trzymała żyletkę którą powoli zbliżała do swojego nadgarstka.
-Co ty robisz?
-Odwal się!
-Daj mi to!-Naty wyrwała blondynce żyletkę raniąc przy tym własną dłoń. W tej chwili warto dodać że łazienka znajdowała się na drugim piętrze.
-No to nie!
Blondynka wstała i otworzyła okno.
-Co ty robisz?!
-Nienawidzę cię!
Ludmiła usiadła na parapecie.
-Ludmiła!-usłyszała głos Maxiego spod okna.
-Odwalcie się!
-Ludmiła ty zwariowałaś?!-krzyknął Maxi.
-NIENAWIDZĘ WAS!-skoczyła.
-Złap ją!-Naty była przerażona.
Ferro wpadła w ramiona Argentyńczyka. 
-Puść mnie!-dziewczyna zaczęła się wyrywać.
-Proszę cię Lu. Uspokój się.-powiedział spokojnie.
-Jeszcze pożałujecie!
Ludmiła wyrwała się Maxiemu i odbiegła.
-Co zrobimy?-zawołała Naty z okna.
-Spróbuję z nią pogadać.
-Ale to jutro. Robi się późno.
-OK. Pa!
Chłopak poszedł. Naty wróciła do pokoju i ciężko na nie opadła. Spojrzała na swoją rękę z której leciała krew po ukłuciu żyletki. Nie przejmowała się tym. Przejmowała się Ludmiłą. Dopiero ją odzyskała. Może to było trochę nie w porządku ale o wielkiej miłości się nie zapomina.  Nie chciała ranić przyjaciółki. Nie sądziła że blondynka będzie próbowała popełnić samobójstwo. Zasnęła. Obudził ją szept Ludmiły. 
-Naty chodź! Musimy pogadać!
Była już noc. Dziewczyny wyszły razem przed budynek. 
-Lu ja cię przepraszam!
-Nie mów nic.
Naty ujrzała jakiś długi przedmiot w ręce Ferro.
-Co ty chcesz zrobić?
-Mówiłam że pożałujesz.
Przedmiot który trzymała Ludmiła okazał się być deską.
-Co ty robisz?
-Nienawidzę cię!
-Myślisz że Maxi do ciebie wróci jeśli to zrobisz?
-Nie! Ale muszę się zemścić!
Zamachnęła się. Naty poczuła pchnięcie i usłyszała trzask. Obok niej leżał Maxi z zakrwawioną głową. Ludmiła przestraszona upuściła deskę i uciekła.
-Maxi!
Hiszpanka uklękła przy nieprzytomnym chłopaku.Łzy wydostawały się z jej oczu niczym woda z wodospadu. W końcu wyjęła telefon i wystukała numer na pogotowie. Przyjechali po 10 minutach i zabrali Maxiego. Nauczyciele próbowali uspokoić wciąż płaczącą Natalię i coś z niej wyciągnąć ale było to niemożliwe. Dziewczyna była roztrzęsiona i nie chciała powiedzieć że to sprawka Ludmiły. Nie była na nią zła ponieważ ją rozumiała. Wiedziała że w końcu odkryją że to Lu ale nie chciała wydać przyjaciółki. 
-Naty chcesz jechać do szpitala?-zapytała Angie. Naty tylko pokiwała głową. Nauczycielka zamówiła taksówkę i razem z Natalią pojechała do szpitala w którym był Maxi.
-Przepraszam. Gdzie leży Maximiliano Ponte?-spytała Angie w recepcji.
-W sali 27 na drugim piętrze.
-Dziękuję.
Naty prawie biegła do windy. Wyjechały z nauczycielką na drugie piętro. Naty popędziła szukać sali 27. Szybko ją znalazła.
-Angie... poczekaj tu.-skierowała się do nauczycielki.
-Dobrze.
Hiszpanka wzięła oddech i otworzyła drzwi. Na łóżku leżał chłopak. Na głowie miał bandaż. Usiadła na krześle obok łóżka.
-Maxi? Słyszysz mnie?-wyszeptała ze łzami. Nie usłyszała odpowiedzi. Ujęła delikatnie dłoń chłopaka. Obronił ją. To ona by teraz leżała na tym łóżku. Patrzyła na zamknięte oczy chłopaka. Z jednej strony to była jej wina. To ona "odebrała" Ludmile chłopaka. Nie sądziła że blondynka tak to przyjmie.
-Naty?-oczy chłopaka się otworzyły.
-Maxi! Żyjesz!-przytuliła się do niego. 
-Gdzie ja jestem?
-W szpitalu...
Do sali wszedł lekarz i wyprosił Natalię.
Minęły wakacje
Policja prowadziła śledztwo. Znaleźli odciski palców Lu. Ale po przesłuchaniu Naty i Maxiego stwierdzili że blondynka działała pod wpływem nerwów i dlatego nie narzucili jej żadnych konsekwencji. Dziewczyna przeprowadziła się do Francji. Poi wyjściu Maxiego ze szpitala cała grupa wróciła do BA. Naty była dziewczyną Maxiego. Pamiętała że uratował ją ryzykując własne życie. Wiedziała że jak będzie potrzeba ona też go uratuje. Te wakacje odmieniły jej życie.